Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 14 lipca 2018

Pozwól mi odejść



Każda podjęta decyzja w naszym życiu pociąga za sobą skutki, które później całe życie odbijają się na nas samych. Jedne kończą się pozytywnie, zaś te drugi mocno oddziałują na naszej osobie. Czasami bagatelizujemy nasze problemy i odpychamy je gdzieś w kąt, i mamy przy tym nadzieję, że tak oto zamiecione pod dywan problemy odejdą w chwili, kiedy chcemy się ich pozbyć, i nie zdajemy sobie sprawy, kiedy one później wychodzą ze zdwojoną siłą na światło dzienne niszcząc nas przy tym krok po kroku. Tak samo również jest ze mną. Jeden problem rodził kolejny i tak oto zaczęła się walka samym z sobą. A może sami napędzamy siebie i pchamy w otchłań rozpaczy? Może tak naprawdę problem tkwi w nas? Jestem tak samotna i chciałabym poznać swój błąd. Czy kiedyś poznasz to, co tkwi we mnie na dnie? Czy pozwolę kiedyś wejść do mojej głowy komuś i pozwolić zbliżyć się do mnie? Czy kiedyś przestanę bać się tego, że po raz kolejny ktoś mnie zrani i ponownie zniszczy psychicznie? Nie jestem silna i nigdy nie byłam, codziennie płacze z myślą, że kiedyś to wszystko zakończę. Mój ból, z którym muszę radzić sobie codziennie sama, a TY nie pozwalasz mi nadal odejść. Zniszczyłeś mnie kilka razy i nadal do mnie wracasz. Nie chcę wiedzieć, co by było, gdybym ponownie wpuściła cię do mojego życia. Nie chcę ponownie przerabiać tego samego rozdziału z tym samym zakończeniem. Pozwól mi w końcu zapomnieć. Pozwól mi odejść. Pozwól mi być ponownie szczęśliwą chociaż wiem, że nadal niszczę wszystko, czego się dotknę. Pozwól mi po prostu żyć samej.

wtorek, 3 lipca 2018

Pamiętnik



Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było, gdybyś podjął inną decyzję niż wtedy? Co by było, gdyby Twój los potoczył się zupełnie inaczej, niż został ci zaplanowany? A może sami jesteśmy sobie winni? Jedna decyzja ciągnie za sobą konsekwencje. Masę konsekwencji, z którymi albo sobie radzisz, albo poddajesz się i gubisz gdzieś po drodze. Jedni stawiają czoła swoim problemom, a inni nie potrafią sobie z nimi poradzić i szukają nieudolnie pomocy, chociaż czy można nazwać, to pomocą odtrącając wszystkich innych dokoła? Myślę, że po części tak. To pierwszy znak, że dzieje się z Tobą coś niedobrego. Jedna zła decyzja pociągnęła za sobą kolejną. Cios za ciosem i coraz bardziej oddalanie się od świata i ludzi, którzy kiedyś byli ci bardzo bliscy. Stoisz pośrodku świata sam w ciemności, która otacza Ciebie i przede wszystkim wżera się w Twoje ciało i co gorsza - nie chce odejść. Uciekasz się do innej pomocy, chociaż dobrze wiesz, że tabletki, żyletka, alkohol czy narkotyki to wcale nie jest wyjście z całej tej sytuacji, ale nadal wierzysz, że możesz o tym zapomnieć chociaż przez chwilę, a Ty przecież pragniesz zapomnieć. Twój stan pogarsza się jeszcze bardziej, a Ty zwyczajnie nie masz już kontroli nad swoim życiem. Aczkolwiek czy można nazwać to życiem? Kilkanaście lat wstecz byłeś niewinnym dzieckiem, które rodzice chronili za wszelką cenę przez złym światem, im bardziej stawałeś się dorosły, tym bardziej bariera ta znikała i chcąc, czy nie musiałeś radzić sobie sam. Zdałeś sobie sprawę, że ten świat jest okrutny i bezlitosny, a Ty nadal nie umiesz się w nim jeszcze odnaleźć. Twoje dobre serce sprawiło, że zostało zdeptane, poniszczone i zwiędło niczym pąk róży, która miała dopiero zakwitnąć. Nawet czas Cię nie oszczędził. Zaufałeś złej osobie, która doprowadziła Cię do skraju wytrzymałości własnej psychiki i zrozumiałeś, że nie możesz zaufać nikomu. Jeden cios, później kolejny i ponownie sprawił, że zamykałeś się w sobie jeszcze bardziej. Twoje emocje kumulowały się niczym bomba atomowa, aby móc później wybuchnąć, kiedy sięgałeś po żyletkę. Widok własnej krwi na swoich dłoniach sprawił, że poczułeś ulgę, której od dawna poszukiwałeś. Emocje przygasły, a Ty codziennie zakrywałeś swoje blizny, tylko po to, aby nikt nie zadawał pytań. Jeszcze bardziej odtrącałeś od siebie wszystkich i to sprawiło, że ludzie właściwie zaczęli ci przeszkadzać. Najlepiej Ci było we własnym łóżku, we własnym pokoju i gdybyś nie musiał, to mógłbyś spędzić w nim resztę swojego życia. W końcu po latach postanowiłeś spróbować zaufać kolejnej osobie i pech chciał, że znowu popełniłeś błąd. Jego wędrująca ręką po Twoim ciele sprawiła, że miałeś ochotę obedrzeć się z własnej skóry, aby tylko pozbyć się jego dotyku oraz zapachu, który później czułeś miesiącami. Ponownie zamknąłeś się na świat i nie miałeś zamiaru dopuszczać do niego nikogo. Dosłownie. W twojej głowie rodziły się różne scenariusze, w których finał kończył się fatalnie. Zacząłeś przeszukiwać internet w celu znalezienia jak najbardziej bezbolesnej śmierci. Zatracałeś się w tym i to mocno. Myślałeś o powieszeniu się? Zawsze istniało ryzyko ponoszące za sobą kalectwo do końca życia, bo przecież nigdy tego nie próbowałeś, więc skąd miałeś wiedzieć jak prawidłowo się do tego przygotować. A może pomyślałeś o utopieniu się? Ponoć straszna śmierć, która rozrywa ci płuca. Więc może podcięcie żył? Niby sprawiało ci to satysfakcję, ale widok tryskającej krwi i powolnej śmierci do Ciebie nie przemawiała. Już wiem - tabletki. Dobrze wiesz, że najlepsze by były te na receptę, ale z racji, iż jesteś uznany, jako zdrowy nie dostaniesz nic specjalnego, niż środki przeciwbólowe, czy nasenne i chociaż są dawki śmiertelne, to mimo wszystko, musisz ich wziąć garść nim uda Ci się to skończyć, ach i istnieje ryzyko rozwalenia sobie wątroby, jeśli oczywiście wcześniej nie zwymiotujesz. Można jeszcze spróbować strzelić sobie w łeb. Musisz jednak pamiętać, żeby ręka ci nie zadrżała, bo wówczas może to mieć za sobą niemiłe konsekwencje. Końcem końców musisz zrozumieć, że nie istnieje bezbolesna i szybka śmierć. Wiele osób mówi, że samobójca to tchórz, który nie odważył się żyć i stawić czoła swoim problemom. Może to i prawda, ale kto dał człowiekowi takie prawo do oceniania kogoś innego? Skoro nawet nie wie, z czym taka osoba się mierzy? Właśnie dla mnie samobójca jest kimś innym. Człowiekiem, który miał odwagę zakończyć swoje życie tak, jak sam tego chciał. Jedni powiedzą desperacja, drudzy dureń, ale przyznajcie się przed samym sobą, ile razy w swoim życiu sam pomyślałeś o skończeniu swojego życia? No właśnie. Problem nie tkwi w ludziach, tylko w naszych umysłach. Sami sobie stawiamy poprzeczki i bariery, które mają nas chronić przed światem zewnętrznym i za wszelką cenę, nie chcemy za nic w świecie jej zburzyć. To jak wielki kamienny mur. Niby z czasem, a raczej latami, powoli wracamy do prawie normalnego życia i pojawia się znowu ktoś, kto burzy nas cały spokój i harmonię. Ponownie zostaje ci wbity nóż w plecy, a Ty tracisz nadzieję, że kiedykolwiek będzie lepiej. W końcu godzisz się ze swoim życiem i stajesz przed wyborem, którego tylko Ty możesz dokonać. Jak myślisz, jaki wybór dokonam ja? Jak skończy się moja historia, która nigdy nie była usłana różami, a każda podjęta decyzja kończyła się porażką. Sami dokonujemy wyboru, choć bywa często, że wybór naszej ścieżki, może nie podobać się innym, a jej finał może zapędzić nas w grób.

niedziela, 1 października 2017

Toksyczna miłość część I



Poznaliśmy się dzięki naszym wspólnym znajomym i od razu wpadliśmy sobie w oko. Wtedy nie wiedziałam, w co tak naprawdę się pakuje i jakie to przykre wspomnienia wywoła to we mnie później. Jednak od początku. Mieliśmy wspólne zainteresowania, zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz to więcej czasu. Najpierw wspólna kawa, kino, kilka kolacji, wspólne wieczory, aż w końcu zostaliśmy parą. Moja przyjaciółka ostrzegała mnie przed Tobą, ale nie chciałam jej słuchać, bo w mojej głowie wyobraziłam sobie Twój ideał. Gdybym tylko wiedziała, co tak naprawdę zdarzy się później to nigdy bym nawet nie próbowała w to brnąć dalej. Doświadczenia życiowe uczą i im większą dostajesz porażkę tym bardziej uczysz się na błędach szkoda tylko, że w moim przypadku było zupełnie inaczej.
Pierwszy rok był wspaniały. Spotykaliśmy się ze sobą cały czas i nie wyobrażaliśmy sobie dnia bez siebie, wszystko zmieniło się z czasem. Coraz bardziej zacząłeś krytykować mój wygląd, później charakter. Próbowałam zmienić wszystko to co chciałeś i wszystko tylko po to, abyś mnie kochał dalej. Nie sądziłam, że pakuje się w toksyczny związek. Psychicznie rozpadałam się, trzymając przy tym wszystko w sobie, bo za każdym razem robiłam wszystko źle. Krzyczałeś na mnie, obrażałeś, wyzywałeś i poniżałeś. Z czasem jednak, kiedy wypiłeś, uderzyłeś mnie po raz pierwszy. Miałam ochotę uciec jak najdalej. Przeprosiłeś mówiąc, że więcej się to nie powtórzy, ale powtórzyło. Drugi, trzeci, czwarty, kolejny i jeszcze raz. Tip top, a czas leciał, a ja nadal w tym tkwiłam. Nie potrafiłam Cię zostawić i im dłużej to trwało to tym bardziej się w tym zatracałam. Zaczęłam bać się ludzi, porzuciłam wszystkich przyjaciół i przestałam udzielać się społecznie. Ludzie mnie przerażali. Czułam się wtedy, jakbym była nikim. 
Cisza wokół mnie i nikt nie słyszał mojego wołania o pomoc. W sumie to nawet o nią nigdy nie prosiłam. Zaczęłam bać się również dotyku fizycznego i odegrało to w moim życiu ogromną rolę. Może trudno to zrozumieć, ale w tamtym momencie nie potrafiłam niczego zmienić. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje w moim życiu. Rodzina wciąż powtarzała mi "jaki on jest wspaniały; mam nadzieję, że kiedyś pobierzecie się i będziecie mieli wspólne dzieci; jest idealny dla Ciebie". Może gdybym wtedy się odezwała to nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej? Miękło mi serce, kiedy za każdym razem mówiłeś, że mnie kochasz, ale na drugi dzień bałam się wyjść z własnego pokoju, bo wiedziałam, że kiedy masz zły dzień to wyżywasz się na mnie, chociaż tak naprawdę nic ci nie zrobiłam. Aczkolwiek może faktycznie to była moja wina? Może to przeze mnie byłeś taki, a nie inny? Wiele wówczas miałam myśli i ani jedna z nich nie była dobra, ani pozytywna. Coraz bardziej się bałam. Pojawiało się coraz więcej siniaków, które ukrywałam tak, aby nikt się nie domyślił i założyłam maskę szczęśliwej dziewczyny. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że tak było łatwiej. Nikt nie zadawał pytań, nikomu nie musiałam się tłumaczyć, ale z drugiej strony wiedziałam, że zaczynam się w tym dusić i mimo to nie potrafiłam z tym nic zrobić. 
Widocznie faktycznie byłam bezużytecznym śmieciem, który nic nie potrafił dobrze zrobić. Sparaliżowało to mnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja w to uwierzyłam. Przestałam o siebie dbać, schudłam, a sama nadal dusiłam wszystko w sobie. Tak było prościej. W końcu sięgnęłam po żyletkę. Ból, który sobie zadawałam sama sobie sprawiał w jakimś stopniu ukojenie. Mój krzyk, łzy i krew mieszały się razem tworząc jedną wielką spójność. Nigdy Ci o tym nie powiedziałam, a Ty nigdy nie pytałeś skąd te blizny na moich rękach. Oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej, aż w końcu zostawiłeś mnie dla innej. W pierwszej chwili było mi cholernie przykro, bo na prawdę Cię kochałam i byłam gotowa wytrzymać to wszystko tylko po to, abyś był przy mnie zawsze. Jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Nie chciałam zapomnieć i pogodzić się z tym.
Minęło wiele czasu, aż w końcu zrozumiałam, że dobrze się stało. Uwolniłam się od Ciebie, żyletkę rzuciłam w kąt pokoju, przestałam udawać kogoś kim nie byłam, w końcu głos przestał mi się łamać i najwyższy czas było zamknąć za sobą drzwi, by przetrwać i być znowu kimś. Tak przynajmniej sobie zaplanowałam i mimo wszystko nadal było to trudne. Przez Ciebie nie potrafiłam zaufać nikomu, nie miałam przyjaciół i znajomych, i nadal byłam samotna. Nie próbowałam tego zmienić, bo było to zwyczajnie bardzo trudne dla mnie i gdybym mogła cofnąć czas to zmieniłabym w swoim życiu wszystko. Wszystko mnie przerosło i nadal kroczyłam drogą samotności, jednak do czasu kiedy pojawiłeś się w moim życiu ponownie. Chciałeś do mnie wrócić. Odmówiłam. Powtarzałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę na to, abyś mnie krzywdził. Jestem naiwna i to mnie zgubiło, ale mimo to wciąż Cię kochałam.


Ciąg dalszy nastąpi.


sobota, 2 września 2017

Niewinne dziecko



Słyszę Twój piękny i delikatny głos. Jest niczym anioł, ale właściwie czym jest anioł? Mówisz tak do mnie, a ja nawet nie rozumiem znaczenia twoich słów. Czuję się zagubiony, zaciskam swoje małe piąstki i kopię, bo chce stąd wyjść. Jest tu ciemno, ale słyszę bicie Twojego serca, jest takie przyjemne. Czuję się tu pewnie i bezpiecznie, i chociaż Cię nie widzę to bardzo mocno Cię kocham bo wiem, że kiedy ujrzę Cię
pierwszy raz, będę wiedział, że to Ty sprawisz, że będę nadal bezpieczny. Uśmiecham się i nadal kopię, bo chce, abyś mnie w końcu dotknęła. Jestem tutaj bardzo długo, nie wiem dokładnie ile, ale mam wrażenie, że trwa to, co najmniej wieczność. Zabierz mnie stąd! Gdybym mógł chociaż krzyknąć, abyś mnie usłyszała to byłoby zupełnie inaczej. W końcu zapadła cisza. Nie słyszę już twojego głosu dlaczego? Dlaczego się nie odzywasz? Odezwij się proszę! Nadal cisza, chyba śpisz. Co to?! Czemu krzyczysz?! Mamo! Nie krzycz, bo chce mi się płakać. Czemu Twoje serce bije jak oszalałe! Tak mocno. Boli mnie to. Czuję przerażenie, strach i ogromną chęć zatkania swoich małych uszów. Kto to? To tata? Czemu krzyczy na Ciebie? Proszę przestańcie. Nie chce tego słyszeć. Zapadła cisza. Czy Ty mamo płaczesz? Czy to przez tatę? Proszę uspokój się. Gdybym tylko wyszedł stąd od razu bym Cię bardzo mocno przytulił. Och, gdybym tylko mógł. Mamusiu Kocham Cię.
Twój głos sprawia, że zasypiam. Och co to! Czyj to głos? Tatuś? Ciebie też Kocham, ale dlaczego krzyczysz na mamusię? Przecież Ci nic nie zrobiła! Była bardzo grzeczna. Uwielbiam Wasze głosy. Tata wydaje się taki duży tylko dlaczego tak często krzyczy? Nie lubię tego. Jestem z tego powodu wściekły! Wiem, że mama też tego nie lubi, bo płaczę przez niego bardzo często. Mimo to jestem bardzo ciekawy jak wyglądacie. Ja już naprawdę chce wyjść, nie wystarczą mi już wasze głosy, a tu robi się coraz nudniej. Robi się tu ciasno. Mamo czy mogłabyś mnie obrócić? Źle Cię tak słyszę! Gdybym tylko mógł krzyknąć, ale nie mogę. Nie mogę nic zrobić i czemu znowu nastała cisza? Nie lubię tego. Fu! Co to za okropny smród i siwy dym?! Co to jest! Niedobrze mi od tego! Jak śmierdzi! Już wiem! Kopnę Cię kilka razy! Nadal nie pomaga! A ja się tu duszę! Mamo! Zapomniałaś, że ja tu jestem?! Halo! Dym zniknął po długim czasie, ale zamiast niego pojawił się ten okropny smak.
Gdybym mógł tylko zapłakać. W końcu wróciłem na swoją ulubioną pozycję, tylko mama przestała już do mnie mówić. Jest mi smutno z tego powodu, czuje się niechciany chociaż nie wiem co to znaczy. Nie Kocham Cię już! Żartuję. Zawsze będę Cię kochał, ale robisz mi przykrość, mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz i przytulisz mnie.
W końcu coś zaczyna się dziać! Mama krzyczy, ale dała mi możliwość wyjścia stąd! Już widzę światło! Nareszcie mogłem zapłakać i zrobiłem to! Otworzyłem oczy i ujrzałem mamę. Była taka piękna, ale nadal płakała, krzyczała i dziwnie się na mnie patrzyła. Dlaczego? Dlaczego nie chcesz mnie przytulić? Tak bardzo tego pragnę. Leże w ciepłym kocyku, w łóżku, ale nie czuję, abym był w domu. Taty nie widziałem i nie słyszałem. Mamusiu, gdzie jesteś tatuś? *kaszl, kaszl* Znowu ten smród! Duszę się! Ale tym razem mogę ci to pokazać! Zaczynam płakać, a ty zamiast przestać to trzęsiesz mną, jeszcze bardziej płaczę, bo to boli! Nienawidzę Cię! Nagle wychodzisz, gdzie idziesz? Ja tylko żartowałem! Wróć tu proszę. O wróciłaś. Nawet wzięłaś mój ulubiony kocyk! Czemu mnie ubierasz? Idziemy na spacer? Ale nie jest już za późno? Chce spać. Brrr. Jak zimno. Chyba mnie mamo źle ubrałaś. Wieje i jest mi zimno cały czas. Czemu nie reagujesz jak płaczę? Może źle to robię? Może powinienem się uśmiechnąć? Spróbujmy! Uśmiecham się, ale nic to nie pomaga. Chyba jesteś na mnie zła. Jedziemy samochodem, uwielbiam patrzeć za szybę. Tak dużo rzeczy się dzieje! E? Znowu wysiadamy? Dokąd idziemy? Mamo! Czemu mnie kładziesz na tej zimnej trawie! Ja nie chce! Zabierz mnie stąd! Mamo, czemu kładziesz mi na twarz mój kocyk! Nie mogę oddychać! Przestań! Będę krzyczeć jeszcze bardziej! Czemu nie mogę? Czemu nie mogę się poruszyć? Co się dzieje? Widzę Cię, ale nie mogę Cię dotknąć, Widzę Ciebie i siebie. Dlaczego? Chyba trochę siniałem. Mamo, czemu wrzucasz mnie do rzeki? Dlaczego? Co ci zrobiłem? Byłem niedobry? Nic z tego nie rozumiem. Nie mogę się poruszyć, nie wiem gdzie jestem. Gdybym mógł usłyszeć Twój głos, gdybym mógł usłyszeć tatę, gdybym mógł was tylko dotknąć, ale nie mogę. Nie ma mnie już z wami. Nikt o mnie nie wspomina, ale ja nadal widzę was tu z góry. Ten miły Pan powiedział, że chciał mnie tutaj. Nie rozumiem dlaczego, przecież z wami było mi dobrze. Nie rosnę, nie jem, nie muszę się niczym martwić, ale gdybym wyrósł wiem, że byłbym blondynem, bo Ty mamusiu miałaś długie i blond włosy, a moje oczy byłyby po tacie. Uśmiech również miałbym Twój, ale niestety. Nie zobaczymy się już nigdy więcej. Nie martw się. Nie czuję już bólu, nie czuję już nic. Przepraszam, że sprawiłem ci tyle problemu. Nie chce, aby gryzło Cię sumienie, że mnie zabiłaś, ja zwyczajnie chciałbym wiedzieć dlaczego, więc kochana mamusiu, dlaczego mnie zabiłaś?
Żegnaj mamo i tato.